Monday, March 10, 2008

CESENA - -> party 7/8-3-8


no to padało troszku ale co to dla nas :Dimpressska zaczela sie w pociagu :)

generalnie hiszpanie rządzą!

zdrowie KOCHANIE!

dajemy rady :D

pierwszy posiłek ocalił nam życie - 5.30 am

a i jeszcze odpowiednik naszego żonkila na Dzień Kobiet dostałyśmy (~6.00 am)

to wracamy do Ancony - 7.40 am na stacji w Cesenie :)

hehe, no to teraz parę fotosów z tego co się w ostatni weekend działo :)))

o 20.00 w piątek wyszłyśmy z domu, kompletnie nie przekonane do festy (no bo ja jeszcze zamułę miałam mniejszą lub większą;)) hehe. no ale jak się okazało było mega - wróciłyśmy o 10.00 dnia następnego :D :D

no i tak, byłyśmy jakieś 150km od Ancony naszej, najpierw pociąg pełen Erasmo dotarł do Ceseny, poźniej jeden autobus zabrał nas gdzieś, a potem drugi wywiózł nas jak to Nizioł najtrafniej określił 'in the middle of nowhere' :))

no i zjechało się ileś innych erasmo z innych miast, alkohol był 4 free, więc sami możecie sobie wyobrazić co się działo.. a o 5.30 rano uratowała nas otwarta piekarnia, bo już ledwo stałyśmy na nogach :)) hehe i nawet nam tam życzenia złożyli z okazji Dnia Kobiet, dali wody (heh, suszyło ostrooo:), zaproponowali kawy i jakieś 2 h tam przesiedziałyśmy :D

CMOK! CMOK!

2 comments:

Arto Sarri said...

pierwsze co rzuca sie w oczy to zdjecie 'pierwszy posiłek ocalił nam życie - 5.30 am' w ktorym widac szelki przepieknego aparatu marki Panasonic;) a poza tym to kolejne makaronowe szalenstwo.
aha siora wojek Adam kazal Cie pozdrowic, bo ostatnio z Nim gadalem przez telefon.

Malwi said...

oj Slyszku kochany, imprezki spontanowe są najlepsze na świecie, coś o tym wiem, a że Hiszpanie dają rade to juz sie w Polsce pprzekonalysmy. DObrze ze sa jakies miejsca z jedzonkiem w nocke- upppsss nad ranem otwarte bo czasem ciezko jest do ranka wytrwac, u mnie w Lizbonce tez
pozdro wielkie i buzi